Bezpieczne zakupy
Idosell security badge

Nie wierzę w "diety"

2024-02-26
Nie wierzę w "diety"

Dzisiaj temat, który zawsze budzi mnóstwo emocji: „diety-cud”. W moim przekonaniu to najszybszy sposób, żeby zrobić sobie krzywdę, której skutki mogą być niestety długotrwałe… Dlaczego? Czytajcie dalej!


Zawsze gdy rozpoczynam pracę z podopiecznym, na pierwszym spotkaniu stawiam pytanie: co chcesz osiągnąć? Jeśli mam do czynienia z kobietą, to jest 90% szansy że w odpowiedzi usłyszę „chcę schudnąć”. A potem z dużym prawdopodobieństwem dowiem się też o co najmniej kilku „dietach”, które ta podopieczna już stosowała - a które nie przyniosły oczekiwanych skutków. Staram się wtedy zachować spokój, chociaż mam ochotę potrząsnąć taką osobą i wrzasnąć: DZIEWCZYNO! DIETY-CUD TO ZŁO!

Przekazy kulturowe wmawiają nam, że istnieją tylko dwa sposoby odżywiania: albo nieumiarkowane i niezdrowe „opychanie się”, albo - dieta, czyli głodówka i ciągły deficyt kaloryczny. Większość „diet-cud”, z którymi się zetknęłam, polega właśnie na odmawianiu organizmowi potrzebnych składników i przez to „zmuszenie go” do sięgnięcia do własnych zapasów. Ale zastanówcie się: jak długo można tak zmuszać, zanim ogranizm nie powie STOP?

Długotrwałe praktykowanie deficytu kalorycznego działa wyniszczająco. Nie mówię tu tylko o tzw. „efekcie jojo” - przybranie na wadze po głodówce to zwykle po prostu skutek uzupełnienia w organizmie wody. Ale deprywacja kluczowych składników może prowadzić do problemów ze snem i koncentracją, rozregulowania metabolizmu, a nawet chorób autoimmunologicznych: mam podopieczną, która przez lata „katowała się” dietami, i u której niedawno zdiagnozowano chorobę Hashimoto. Przypadek?

Wracając do antagonistycznej tezy o dwóch sposobach odżywiania: prawda, jak zwykle, leży pośrodku. Objadanie się przetworzoną żywnością jest słabe, ale z drugiej strony żaden ogranizm nie pociągnie na 1000 kaloriach; tym bardziej, jeśli dodatkowo uprawiamy aktywność fizyczną. Jedyny właściwy sposób odżywiania to w najprostszych słowach DUŻO, ALE DOBRZE.

W dobrej diecie równie ważne, a czasem nawet ważniejsze niż liczenie kalorii jest sprawdzanie odżywczych składników: białko, tłuszcz, węglowodany. To są niezbędne warunki dla dobrej regeneracji naszych mięśni i układu nerwowego; ich zaniedbanie będzie wpływać na efekty naszych treningów. I jednocześnie nie dostarczając odpowiednich składników, nie będziemy mieć siły potrzebnej do zrobienia progresu. A w dłuższej perspektywie - braki niezbędnych składników odżywczych w diecie „wyjdą” w wynikach badań, w podatności na infekcje i w większym ryzyku urazów kostnych i stawowych.

Właściwa dieta na redukcję, czyli spalenie nadmiaru tkanki tłuszczowej, powinna być zawsze sporządzona indywidualnie, z uwzględnieniem zapotrzebowania kalorycznego, aktywności fizycznej, wieku, płci oraz dotychczasowych nawyków żywieniowych. W praktyce wymaga to prowadzenia dziennika odżywiania jeszcze przed przystąpieniem do jego modyfikacji - bo zdarza się, zwłaszcza u kobiet, że przyjmują zbyt mało kalorii, przez co ich metabolizm nie funkcjonuje właściwie. A wówczas pozbywanie się tkanki tłuszczowej jest nieefektywne. Tak, dobrze przeczytaliście, czasami, żeby schudnąć, trzeba jeść więcej!


Nie ma jednego, uniwersalnego sposobu na redukcję tkanki tłuszczowej. Nie ma żadnej sekretnej diety, która zagwarantuje wymarzoną sylwetkę. Dlatego nie wierzę w „diety-cud” ani zaklęcia transmutacji. Prawdziwa magia bierze się z nas samych - naszych własnych skłonności, cech indywidualnych, naszych doskonałych w swoim zróżnicowaniu organizmów.

Pokaż więcej wpisów z Luty 2024
pixel